Pamiętacie jeszcze czasy kiedy pory roku prezentowały się niezachwianą aurą pogodową, charakterystyczną dla swojego okresu? Kiedy wiosna pojawiała się z dnia na dzień obwieszczając swoje przyjście nieskazitelnym zapachem powietrza, „…lato było gorące…” a jesień piękna, złota, polska? Czy pamiętacie jeszcze zimę, białą i mroźną przez długie miesiące? Wtedy opady śniegu były gęste i obfite, ulice oraz okoliczne stawy i rzeki skute lodem, i można było pojeździć na łyżwach. 🙂 Ach, to były czasy. Zdarza Wam się zatęsknić?
Jest początek roku 1982. Apogeum komunizmu w Polsce, stan wojenny. Co prawda zima stulecia była 3 lata temu ale i tego roku nie była łaskawa. Pani Joanna wraz z innymi studentami została wykwaterowana z akademika i odesłana do domu na dwa miesiące. W tamtym czasie wraz z młodszą siostrą muzykowały w udostępnionej dla nich salce akustycznej. Pani Joanna grała na gitarze, a jej młodsza siostra na flecie. Wtedy to w prozaicznych okolicznościach, gdy zabierały sprzęt z salki, pewnego mroźnego popołudnia siostrzyczka Pani Joanny straciła równowagę na oblodzonych schodach i wraz z gitarą zjechała na sam dół. Na szczęście dla siostry skończyło się na kilku siniakach, dla gitary upadek oznaczał koniec gry na 37 lat!!!
Gitara Pani Joanny została powołana
do życia ponad sto lat temu przez Ernsta
Oscara Reichela, a tak pisze o niej do nas w liście:
„Gitarę
dostałam w prezencie od mojego pierwszego nauczyciela Romualda Weraksy.
Niewiele o nim wiedziałam, tyle, że przed wojną mieszkał we Lwowie, że gitara
przeżyła z nim wojnę i wywózkę rodziny (chyba do Kazachstanu). Był to niesamowity
człowiek; po różnych przejściach znalazł schronienie w Kotle Dużym (pamiętam
taki artykuł o nim opublikowany w „Zwierciadle”: „Być
Kopernikiem w Kotle Dużym”). Gitarę dostałam od niego w 1979 roku, gdy
wyjeżdżałam do Krakowa na studia – to był prezent na drogę życia, miał być
pamiątką po nauczycielu, który zresztą kilka lat później umarł na raka.”
Kilka miesięcy temu, pewnego pięknego, letniego popołudnia do pracowni GUITAR SERVICE zawitał Pan Jacek. W rękach trzymał zawiniętą w płótno i przewiązaną sznurkiem gitarę. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyliśmy serce zabiło nam mocniej. Od razu rzuciło się w oczy roztrzaskane pudło rezonansowe z dużymi ubytkami boku i płyty wierzchniej. Na mostku bez podstrunnika opierało się luźno kilka zardzewiałych strun. Niestety podczas nieudolnej próby naprawy gitary zaginęły brakujące elementy płyty wierzchniej oraz boku, ożebrowania i ożyłkowania – bindingu. Z jednej strony płyta i bok zostały połączone masą szpachlową bez zachowania proporcji i możliwości uzupełnienia bindingu. Z szybkiej analizy stanu rzeczy wyrwał dojrzały ale ciepły i mądry głos Pana Jacka, który opowiadając po krótce o losach gitary i o swojej małżonce wyraził tylko jedno pragnienie; chciał znów zobaczyć tę radość małżonki, kiedy gra na swojej ukochanej gitarze dla niego i dla ich przyjaciół. W takim momencie pytanie – czy to się opłaca? – schodzi na ostatni plan. Jak wiecie kochamy stare gitary, jeszcze bardziej kochamy je naprawiać i w obliczu takiej sytuacji, takiej historii mogliśmy jedynie powiedzieć – Oczywiście, że tak. Pomożemy spełnić Pańskie marzenie.
Niemożliwe okazało się w danym czasie znalezienie dawcy drewna z epoki, starego i takiego, które pasowałoby 1:1 kolorystycznie i strukturalnie. Ponieważ pracy było sporo a bez drewna ani rusz, zdecydowaliśmy się kupić sezonowany świerk klasy A na skrzypce do uzupełnienia płyty rezonansowej oraz sezonowany jawor klasy A na boczki wiolonczeli do uzupełnienia boku. Do rekonstrukcji ożyłkowania – bindingu użyliśmy klonu, orzecha oraz wenge. Przed rozpoczęciem rekonstruowania gitary musieliśmy usunąć wszelkie pozostałości po wcześniejszych próbach naprawy tj. całą masę jakiejś masy, 😉 która zalegała na gitarze już wiele lat. Kolejnym krokiem było poskładanie w całość tego co było. Naliczyliśmy 30 sklejeń konstrukcyjnych (pęknięcia płyty rezonansowej, rozety, mostka, boczków, markerów bocznych, ożebrowania)! Dopasowanie brakującego drewna płyty rezonansowej i boczku było bardzo dobrym doświadczeniem lutniczym. Na deser pozostała jedynie przyjemna inkrustacyjna praca z ożyłkowaniem – uzupełnieniem brakującego bindingu – wieńcząca rekonstrukcję całej gitary. Nie lada wyzwaniem było wykończenie powłok zewnętrznych. Na płycie rezonansowej oryginalny lakier nie przetrwał próby czasu, na gryfie również niewiele go zostało. Tył i boki poza głębokimi rysami, otarciami i obiciami zachowane były najlepiej. Całość została wyczyszczona i przygotowana do zabezpieczenia, doklejony boczek polakierowany lakierem nitrocelulozowym a płyta rezonansowa zabezpieczona olejem i woskiem pszczelim. I tak mając gitarę w całości przystąpiliśmy do dalszego już standardowego serwisu, który obejmował: doklejenie i szlif oryginalnych progów z progiem zerowym i prowadnicą strun (brak siodełka), docięcie z bloku mosiądzu podstrunnika z kompensacją menzury i akcji strun, założenie nowych strun i serwis kluczy. Ta dam! 🙂
Gitara stroi i brzmi przepięknie. W prace rekonstrukcyjne włożyliśmy całe serce i doświadczenie. Z efektów końcowych zadowolony jest cały zespół GUITAR SERVICE oraz Pan Jacek a jego małżonka Pani Joanna tak opisuje swoją radość ze spełnionego marzenia we wspomnianym już do nas liście:
„Drogi Panie Mariuszu,
przede wszystkim dziękuję Panu za to, że zwrócił mi Pan nie tylko gitarę
ale moją młodość! Wszystkie trudne chwile, w których gitara
od pana Weraksy była dla mnie pociechą, ale i te jasne, kiedy
budziła radość w sercach przyjaciół. Mam dla Pana ogromną
wdzięczność i szacunek, bo zrobił Pan to nie tylko ze znawstwem, ale
i z czułością dla pogruchotanej weteranki :).
(…)
Nie miałam pojęcia, że tak zniszczony instrument można odrestaurować!
(…)
Pięknie pozdrawiam i życzę wiele szczęścia.”
Nic dodać, nic ująć, nasza radość jest niewymowna i wdzięczność za zaufanie. W GUITAR SERVICE spełniamy swoje marzenia, spełniając Wasze. Pozdrawiamy serdecznie Pani Joanno i życzymy pełnych pięknych dźwięków chwil.